Naszą Vistulę zwodowaliśmy w Sandomierzu na Wiśle i rozpoczęliśmy niezwykły rejs, którego celem było dotarcie możliwie jak najdalej w górę Wieprza od początku, czyli ujścia do Wisły w Dęblinie. Jest to bardzo malownicza, silnie meandrującą rzeka, często odwiedzana przez kajakarzy. Nie ma statusu rzeki żeglownej, więc większe jednostki się na nią nie zapuszczają. Nasza Vistula była prawdopodobnie pierwszym dużym jachtem motorowym eksplorującym Wieprz. Nie wiedzieliśmy jak daleko dopłyniemy... Do Kocka, Lubartowa, Łęcznej, a być może Krasnegostawu... Wszystko miało zależeć od warunków, no i determinacji Załogi Żeglugi Wiślanej. Ale jak już wiecie, tego nam nie brakuje, a Vistula radzi sobie doskonale w każdych warunkach, nawet tych najbardziej ekstremalnych.
Zakładanym celem minimum było dopłynięcie w okolice Lubartowa, czyli ok 120 km rzeki. Maksymalnie realne wydawało się dotarcie kilkanaście km przed Krasnystaw, czyli na 224km, gdzie bierze swój początek Kanał Wieprz-Krzna i rzeka jest przegrodzona jazem. Zmagając się z przeciwnościami, m.in. niskimi mostami, powalonymi drzewami i awarią sterociągu (na zdj widać prowizoryczny rumpel, który sprawdził się znakomicie) - udało nam się dotrzeć na 167km, czyli kilka km za Łęczną i przy okazji wpłynąć na Tyśmienicę, Świnkę (rzeka o szerokości 4,5m!) i Bystrzycę. Uważam to za sukces, bo jak mówili spotkani przez nas po drodze ludzie- nigdy wcześniej nie widzieli tak dużej jednostki na Wieprzu. Bardzo dziękuję uczestnikom wyprawy za determinację i zaangażowanie, wszystkim, którzy nas wspierali i kibicowali, również na fb. Vistula po raz kolejny udowodniła swoją klasę i niezawodność w trudnych, wyprawowych warunkach, a napęd Yamahy sprawdził się doskonale, również pod mocny prąd rzeki. Zwróćcie uwagę na liczne zakrętasy Wieprza na zał zdjęciach. To właśnie urok tej rzeki!